Guzowatość korzeni

Uprawa drzew i krzewów owocowych, choroby i szkodniki roślin sadowniczych.
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Guzowatość korzeni

Post autor: S_H_A_D »

Witam,
Kupiłem 6 sadzonek jabłoni. Jabłonie są bardzo ładne, dobrze wyprowadzona korona, bez ran, obdarć itd. Niestety dzisiaj się dokładniej przyjrzałem drzewkom a dokładniej ich korzeniom i znalazłem objawy guzowatości, dodam że podkładki to A2 i Antonówka.
Niestety guzy są na głównym korzeniu – co prawda znalazłem je na jednym drzewku ale jak się przyjrzałem innym to widzę że mają świeże, liczne rany po oderwaniu guzów – widocznie szkółkarz przed wysyłką starał się ten mankament drzewek ukryć. Jedynie drzewka na Antonówce nie posiadają objawów tej choroby ale jest ich tylko 2 sztuki – a i to do końca nie wiadomo czy nie zostały zainfekowane, tylko jeszcze im guzki nie urosły. Wszystkie sadzonki są kupione od jednego szkółkarza. Tak to wygląda:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Doczytałem że:
„Wyniki dotychczasowych badań wskazują, że infekcja prawie wszystkich gatunków roślin-gospodarzy ma charakter lokalny, to znaczy bakterie nie rozprzestrzeniają się w porażonych roślinach, a guzy tworzą się tylko w miejscu zakażenia i jego najbliższym sąsiedztwie. Tylko w przypadku winorośli mamy do czynienia z porażeniem systemicznym, przy czym guzy obserwuje się często na całej długości łóz. Niektórzy stwierdzili także niewielkie systemiczne rozprzestrzenianie się bakterii w pędach krzewów róży.”
Tak więc na drzewach owocowych zainfekowanych choroba ta nierozprzestrzenia się ciągle dalej na rosnącym systemie korzeniowym a jedynie w miejscu gdzie doszło do infekcji. Może się rozprzestrzenić jedynie, gdy mamy do czynienia ze skażoną glebą lub po rozpadzie narośli i wydostaniu się bakterii do gleby. Ja mam najprawdopodobniej glebę czystą tylko sadzonki dostałem zakażone.
Co mam robić? – czy poobrywać te guzki a rany po nich oraz te stare rany porozcinać i wszystko zasmarować miedzianem a potem zabezpieczyć maścią i wsadzić. Bardzo polowałem na te odmiany, strasznie mi szkoda ich wyrzucać.
użytkownik usunięty

Re: Guzowatość korzeni

Post autor: użytkownik usunięty »

S_H_A_D pisze:Co mam robić? – czy poobrywać te guzki a rany po nich oraz te stare rany porozcinać i wszystko zasmarować miedzianem a potem zabezpieczyć maścią i wsadzić. Bardzo polowałem na te odmiany, strasznie mi szkoda ich wyrzucać.
Rozumiem nieodpartą chęć posiadania wspomnianych odmian, ale jeśli są zakażone to jedyne co możesz zrobić, to natychmiast oddać wszystkie sadzonki szkółkarzowi i poprosić o zwrot pieniędzy. W Polsce (podobnie jak wielu innych krajach) zabrania się dopuszczania do obrotu handlowego drzewek i krzewów z guzami na szyjce korzeniowej i korzeniach głównych. Nie ma możliwości zwalczenia choroby jeśli już wystapiła, to co powinieneś teraz zrobić to uniknąć zakażenia gleby w ogrodzie poprzez nie posadzenie tych sadzonek. Nie ma możliwości byś uniknął zakażenia gleby po posadzeniu roślin zarażonych bakterią Agrobacterium tumefaciens, oberwanie guzków i zasmarowanie ich miedzianem nic tu niestety nie pomoże. Z przeprowadzonych badań wynika, że miedzian nie tylko nie chroni rośliny przed guzowatością, ale może być wręcz zabójczy dla zarażonej rośliny wykazując działanie fitotoksyczne. Nie będę się tu zagłębiać w tematykę guzowatości, ponieważ szerokie opracowania w tym temacie można bez problemu znaleźć, ważne jest to że porażonych roślin ABSOLUTNIE nie powinniśmy sadzić w naszych ogrodach.

Jeśli idzie o mnie to, tak jak wspomniałam, radzę reklamować drzewka u sprzedawcy żądając zwrotu pieniędzy, na pewno nie kupiłabym żadnej innej rośliny z tej szkółki, nawet jeśliby nie było na niej widać wyraźnych oznak choroby.
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Post autor: S_H_A_D »

Z tego co doczytałem to dla drzew owocowych które są zainfekowane guzowatością, należy usunąć narośla i zalecane jest zasmarowanie miedzianem, który ma uniemożliwić infekcję pasożytów glebowych w miejsce po wycięciu guza oraz ogranicza ponowną infekcje Agrobacterium tumefaciens. Ze względu na to że bakteria ta nie atakuje roślin iglastych, swoje drzewka wsadzę tymczasowo w drugim ogródku gdzie są praktycznie same iglaki i przetrzymam je przez nadchodzący sezon wegetacyjny. Za rok na wiosnę wykopie sadzonki i sprawdzę czy się pojawiły nowe guzy. Jeśli nie to znaczy że sadzonkę taką można wsadzać do sadu.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

S_H_A_D pisze:Z tego co doczytałem to dla drzew owocowych które są zainfekowane guzowatością, należy usunąć narośla i zalecane jest zasmarowanie miedzianem, który ma uniemożliwić infekcję pasożytów glebowych w miejsce po wycięciu guza oraz ogranicza ponowną infekcje Agrobacterium tumefaciens.
W takim razie posiadamy zupełnie inną wiedzę w temacie widać do różnych źródeł dotarliśmy. ;) Ja jednak bym takich roślin nie posadziła w swoim ogrodzie, ale każdy robi tak jak uważa za stosowne. Życzę powodzenia. :-D
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Post autor: S_H_A_D »

Czy chodzi ci o to zastosowanie miedzianu? – jeśli tak to faktycznie doczytałem w jednym opracowaniu że nie przynosi to oczekiwanych efektów a nawet może zagrażać sadzonce.
Ale co do tego że bakterie nie rozprzestrzeniają się w porażonych roślinach sadowniczych, a tylko w miejscach zakażenia czyli tam gdzie były rany – to co do tego też posiadasz inną wiedzę?
Dopytuję się tak ponieważ z jednej strony bardzo zależy mi na tych sadzonkach których, u innych sprzedawców nie zdobędę tak łatwo a z drugiej boję się o zdrowie gleby w sadzie.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Chodzi mi o zastosowanie miedzianu, oraz a zakażanie sobie gleby. Z przeprowadzonych badań (przynajmniej tych do których udało mi się dotrzeć) wynika, że bakteria może przetrwać w glebie nawet kilkanaście lat bez rośliny żywicielskiej. Skąd wiesz, czy za kilka lat nie będziesz chciał posadzić w tym miejscu drzewka owocowego. Tak czy siak zarażasz sobie glebę, gdyby to nie stanowiło takiego problemu to nie było by tak rygorystycznego zakazu w Polsce sprzedaży szdzonek z guzowatością. Szkółka tego Pana powinna być jak najszybciej zamknięta, sadzonki spalone, gleba odpowiednio odkażona i przez długi czas nie powinno się tam prowadzić hodowli sadzonek drzewek owocowych.
Awatar użytkownika
Elzbieta M
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 7942
Rejestracja: 2010-09-22, 20:16

Post autor: Elzbieta M »

Nie posiadam wiedzy w tym temacie , ale z tego , co czytam , ABSOLUTNIE nie sadziłabym u siebie takich drzewek , choćby były nie wiem jak upragnionymi odmianami
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Post autor: S_H_A_D »

Skontaktowałem się ze sprzedawcą i powiedział że to widocznie przeoczenie pracownika, ponieważ takie sadzonki są eliminowane ze sprzedaży. I może mi zwrócić pieniądze albo wysłać nowe drzewka – zdrowe bez guzów.
Ja rok temu wykopywałem z sadu drzewka, które notorycznie obgryzały zające. Drzewka miały kilka lat ale że ciągle podcinane były przez zwierzynę to się nie rozrosły – a że szkoda mi ich było to wykopałem je w całości z korzeniami, obciąłem do miejsca gdzie była zdrowa tkanka (nie obgryziona) i wsadziłem na polance przy lesie (oczywiście grodząc je). W tych wszystkich wykopanych sadzonkach znalazła się śliwka, która jako jedyna miała oznaki guzowatości i to zaawansowanej (3 bardzo duże narośla na głównym korzeniu i sporo mniejszych na bocznych). A drzewko rosło najsilniej ze wszystkich sadzonek i gdyby nie to że je wykopałem to myślał bym że jest zdrowe. Drzewko rosło w środku sadu – wybrałem sporą dziurę ziemi w której rosło – ale nie jestem w stanie dostać się do całego systemu korzeniowego i usunąć całą ziemię z którą zakażone korzenie miały kontakt. I co teraz powinienem zrobić? Wyciąć sad i czekać kilkanaście lat żeby znowu coś nasadzać? Odkażać też raczej nie warto bo bardzo drogie i nie daje 100% pewności.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Wybacz, ale od tego sprzedawcy nie wzięłabym na wymianę żadnej rośliny, raczej zarządałabym zwrotu pieniędzy. :-D To, że sadzonki są bez guzków nie znaczy, że nie zostały zainfekowane i te guzki nie pojawią się u Ciebie. Myślę, że za duże ryzyko.
Często drzewa zainfekowane przez kilka lat rosną bardzo dobrze nie wykazując objawów choroby, zależy to od warunków glebowych w jakich rosną. Mam nadzieję jednak, że chorą śliwę spaliłeś. :-D Kilkanaście lat nie musisz czekać na posadzenie w tym samym miejscu nowych drzewek owocowych, wystarczy poczekać 5- 6 lat. ;) Gleba skażona powinnna być utrzymana w lekko kwaśnym odczynie gleby, na przykład przez zastosowanie siarczanu amonu.
Trudno mi poradzić wycięcie całego sadu, wiadomo koszty, ale musisz sobie zdawać sprawę, że bakteria przemieszcza się również z wodami gruntowymi i może się okazać, że nie tylko gleba w miejscu wykopania chorej śliwy jest skażona, ale również w dalszej części sadu.
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Post autor: S_H_A_D »

Wpadłem na taki pomysł aby uniknąć sadzenia w sadzie tych zainfekowanych podkładek a tym samym zachować cenne odmianowo zrazy. Pomysł ten to wsadzenie drzewek „tymczasowe zadołowanie” wśród iglaków i założenie na pędach odmianowych odkładów powietrznych. W ten sposób może uda mi się aby ta cenna część odmianowa drzewka wytworzyła własny system korzeniowy który będzie wolny od guzowatości a zdrowe sadzonki będę mógł wsadzić w sadzie. Nie wiem czy łatwo czy trudno będzie zmusić aby w ciągu 3 miesięcy pęd jabłoni wytworzył własne korzenie, ale wiem że jest to możliwe. Pytanie też jak drzewka takie będą potem rosły, ale raczej wszystko powinno być w porządku – o ile tylko uda się zmusić drzewko do wytworzenia korzeni.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

:shock: :shock: Nie, ja pasuję... Kolego Ty nie szukasz mądrej i praktycznej rady, tylko potwierdzenia tego, że cokolwiek nie wymyślisz to będzie dobrze. Przykro mi ale na taką dyskusję szkoda mi czasu...
Ostatni raz... Nie, nie uda Ci się zrobić odkładu powietrznego na jabłoni, czy śliwie. Jabłonie ukorzeniamy przez odkład płaski, a śliwę przez odkład zwykły. Zarówno w jednym jak i w drugim wypadku nowe sadzonki tworzą się w ziemi którą zainfekujesz sadząc chore rośliny. Powiedzmy jednak, że ryzykujesz :shock: i takie odkłady robisz, to potem, żeby mieć wartościowe rośliny musisz je przeszczepić. Zastanawiam się tylko po co chcesz narażać glebę na infekcję bakterią i dokładać sobie dodatkowej pracy, skoro możesz odzyskać pieniądze i kupić zdrowe sadzonki gdzie indziej.
Kolejna sprawa, mam nadzieję, że nie sąsiadujesz z kimś kto ma sad, albo choć kilka drzewek lub krzewów owocowych i nie narażasz jego roślin świadomie na infekcję. :evil:
Jak sam napisałeś kilka sadzonek od sprzedawcy jest zainfekowanych, czyli to głębszy problem u niego. Szkółkarz powinien zlikwidować plantację Ty, jeśli cię stać, spalić chore rośliny, jeśli nie stać, odesłać je szkółkarzowi i poprosić o zwrot pieniędzy, a już na pewno nie szukać im miejsca w ogrodzie, czy to przy iglakach, czy gdzieklowiek indziej. To tyle co mam do powiedzenia w temacie, chyba dość jasno wyraziłam swoą opinię...

Ponieważ nie wiem co tym razem wymyślisz a wiem, że swego stanowiska nie zmienię chcę do wszystkich odwiedzających w przyszłości ten wątek powiedzieć...

Jeśli zdarzy Wam się kiedyś kupić sadzonki drzew owocowych lub krzewów owocowych z taką chorobą, to w żadnym razie nie sadźcie ich w ogrodzie, tylko reklamujcie je u sprzedającego, a najlepiej przed kupnem bacznie oglądajcie szyjkę korzeniową i korzenie roślin i jeżeli zauważycie niepokojące zmiany nie kupujcie sadzonek.
No chyba, że kiedyś naukowcy znajdą skuteczny środek do walki z guzowatością korzeni. ;)
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Post autor: S_H_A_D »

Uwierz Gosiu że gdyby to chodziło o zwykłe sadzonki to nawet bym tego tematu nie zakładał tylko od razu spalił drzewka, telefonicznie „podziękował” sprzedawcy za transakcję i zakończył historie z tymi sadzonkami. Pojechał bym do ogrodniczego i kupił nowe 6 jabłonek po 20zł i normalne zdrowe drzewka wsadził w sadzie.
Tych odmian szukałem wszędzie gdzie się da i tylko ta szkółka posiada je w ofercie. Na wymianę drzewek się nie zgodziłem tylko poprosiłem o zwrot pieniędzy – bo kto wie co by mi tym razem przysłali – może drzewka wyglądały by ok. a potem za 2 lata by się okazało że też były zainfekowane tylko jeszcze nie nosiły objawów tej choroby.
Teraz odrzućmy na chwilę temat chorych drzewek i zapomnijmy o nich.
Proszę Cię tylko o jedno – żebyś mi wyjaśniła, dlaczego odmiana na swoich własnych, wytworzonych korzeniach (nie szczepiona) nie będzie wartościową odmianą? Czy chodzi o to że będzie zbyt bujnie rosła, gorzej owocowała, owoce będą gorszego smaku?
U mnie jest śliwka która została dawno temu zdecydowanie zbyt głęboko wkopana, znacznie powyżej miejsca szczepienia. Rosła prze kilka lat dobrze i dawała smaczne owoce – niestety trzeba było ją usunąć wraz z jej głównymi korzeniami. I przy wykonywaniu tych prac okazało się że drzewko z pędu odmianowego wypuściło nowy system korzeniowy i to właściwie głównie z niego korzystało bo był bardzo rozbudowany i wyglądał zdrowo – dlatego wydaje mi się że ukorzeniony pęd odmianowy powinien być tak samo wartościową sadzonką jak i ta szczepiona. Oczywiści przez szczepienie możemy uzyskać skarlenie podkładki, zmuszenie jej do wydawania większego plonu, zmniejszenie zapotrzebowania pokarmowego itd. Ale jeżeli mi zależy na dużych drzewkach i mam przygotowaną dla nich dobrą glebę to w czym problem?
Ja postanowiłem że jednak się pobawię. Wykopie dołek i wyłożę go folią, nasypię do niego ziemi i wsadzę sadzonki. Na to położę kolejną szeroką folię w taki sposób aby szczelnie oddzielić podkładki od zrazów – i na tej folii usypię kopczyk w którym będą się ukorzeniać pędy odmianowe bez kontaktu z podłożem teoretycznie zainfekowanym. Czyli postaram się rozmnożyć przez odkład pionowy. Wiem że będzie mnie to kosztowało więcej niż trochę pracy i niekoniecznie musi się zakończyć sukcesem ale trudno, strasznie mi zależy na tych odmianach.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Myślę, że w Polsce znajdzie się kilka szkółek produkujących poszukiwane odmiany, ale tu pomóc nie mogę bo pojęcia nie mam jakie to odmiany.
S_H_A_D pisze:Proszę Cię tylko o jedno – żebyś mi wyjaśniła, dlaczego odmiana na swoich własnych, wytworzonych korzeniach (nie szczepiona) nie będzie wartościową odmianą? Czy chodzi o to że będzie zbyt bujnie rosła, gorzej owocowała, owoce będą gorszego smaku?
Dokładnie dlatego. Głębiej nie będę w temat wchodziła ponieważ nie mam wykształcenia sadowniczego i wiedzę mam dość ogólną. Szczegółowe pytanie dlaczego lepiej szczepić, będziesz mógł zadać jak pojawi się na forum ekspert sadowniczy. ;)
S_H_A_D pisze:U mnie jest śliwka która została dawno temu zdecydowanie zbyt głęboko wkopana, znacznie powyżej miejsca szczepienia. Rosła prze kilka lat dobrze i dawała smaczne owoce – niestety trzeba było ją usunąć wraz z jej głównymi korzeniami.
I co się stało po kilku latach, że zmuszony byłeś ją wykopać, bo nie wierzę, że usunąłeś zdrowe, obficie owocujące drzewo?

Co do dalszej części postu, polemiki nie podejmuję, bo sama zdania nie zmieniłam, a Ty i tak zrobisz co chcesz. Szkoda mojego czasu, którego Ci trochę poświęciłam biorąc pod uwagę fakt, że na innym forum, gdzie jest 25055 użytkowników nikt nawet nie podjął próby pomożenia Ci. Ja co wiedziałam to napisałam, więcej jak mówię nic do powiedzenia w temacie nie mam. :-D
S_H_A_D
Lubi podyskutować
Lubi podyskutować
Posty: 85
Rejestracja: 2010-05-16, 09:22

Post autor: S_H_A_D »

gosia2501 pisze: I co się stało po kilku latach, że zmuszony byłeś ją wykopać, bo nie wierzę, że usunąłeś zdrowe, obficie owocujące drzewo?
Robiłem "przemeblowanie" podwórka i drzewko niestety z żalem musiałem usunąć.
gosia2501 pisze: Szkoda mojego czasu, którego Ci trochę poświęciłam biorąc pod uwagę fakt, że na innym forum, gdzie jest 25055 użytkowników nikt nawet nie podjął próby pomożenia Ci. Ja co wiedziałam to napisałam, więcej jak mówię nic do powiedzenia w temacie nie mam. :-D
No i chyba na tym polega idea for dyskusyjnych - żeby podyskutować :-D i wymienić się między sobą posiadaną wiedzą oraz doświadczeniem. Dlatego serdecznie dziękuję ci Gosiu że sobie podyskutowaliśmy.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Bardzo proszę. :-D Mam nadzieję, że ta moja niepełna wiedza choć trochę Ci pomogła. Mam prośbę, jeśli mogę, żebyś, jeśli zdecydujesz się rozmnożyć swoje odmiany, poinformował nas za jakiś czas o wynikach eksperymentu i o zdrowotności nowych sadzonek. Pewnie trzeba będzie poprowadzić obserwacje kilka lat, ale może to być ciekawa dokumentacja. :-D Aha i myślę, że w ciągu trzech miesięcy proces ukorzeniania może się nie udać, ale mogę się mylić. ;)
ODPOWIEDZ