Sarny podchodzą do ogrodu. Czym je dokarmiać?
- ewakatarzyna
- Lubi podyskutować
- Posty: 113
- Rejestracja: 2009-12-31, 09:53
Dzisiaj rano mój pies znalazł w zaroślach sarenkę. Była tak słaba, że ledwo stała na nogach.
Psa zaprowadziłam do domu, a sarnie wyniosłam jabłka i marchew. Po jakimś czasie poszłam sprawdzic: jabłko ledwo dziubnęła i spała metr od poprzedniego miejsca z nosem w śniegu. Ale oddychała. Zadzwoniłam do straży gminnej. Przed chwilą byłam tam z panem, który przyjechał. Niestety sarna padła. Z głodu. Pan powiedział mi, że nawet gdybym rano od razu zadzwoniła, to już i tak było za późno. Dwa, trzy dni temu był dla niej ratunek (to był koziołek jednoroczniak), póki jeszcze zwierzę chodzi samodzielnie. Opowiadał mi po drodze różne historie i pojechał na kolejną interwencję. Koziołka zabrał.
Pytałam pana czym dokarmiac: najlepiej siano, chleb jednak można jak najbardziej im dawac, ale nie razowy (razowego nawet dziki podobno nie chcą jeśc, marchwi tej ze sklepu nie dawac, bo to sam nawóz i im szkodzi. Tak mówił.
A jedzenie wykładac jak najdalej od domów, bo podejdą dziki i wtedy może byc niewesoło.
Całą zimę karmię ptaki, kupuję dla nich specjalnie kaszę i ziarna. Teraz zaczynam regularnie dokarmiac zwierzęta leśne.
Szkoda mi koziołka...Smutno mi... Takie piękne miał oczy
Psa zaprowadziłam do domu, a sarnie wyniosłam jabłka i marchew. Po jakimś czasie poszłam sprawdzic: jabłko ledwo dziubnęła i spała metr od poprzedniego miejsca z nosem w śniegu. Ale oddychała. Zadzwoniłam do straży gminnej. Przed chwilą byłam tam z panem, który przyjechał. Niestety sarna padła. Z głodu. Pan powiedział mi, że nawet gdybym rano od razu zadzwoniła, to już i tak było za późno. Dwa, trzy dni temu był dla niej ratunek (to był koziołek jednoroczniak), póki jeszcze zwierzę chodzi samodzielnie. Opowiadał mi po drodze różne historie i pojechał na kolejną interwencję. Koziołka zabrał.
Pytałam pana czym dokarmiac: najlepiej siano, chleb jednak można jak najbardziej im dawac, ale nie razowy (razowego nawet dziki podobno nie chcą jeśc, marchwi tej ze sklepu nie dawac, bo to sam nawóz i im szkodzi. Tak mówił.
A jedzenie wykładac jak najdalej od domów, bo podejdą dziki i wtedy może byc niewesoło.
Całą zimę karmię ptaki, kupuję dla nich specjalnie kaszę i ziarna. Teraz zaczynam regularnie dokarmiac zwierzęta leśne.
Szkoda mi koziołka...Smutno mi... Takie piękne miał oczy
- ewakatarzyna
- Lubi podyskutować
- Posty: 113
- Rejestracja: 2009-12-31, 09:53
Chyba problem jest poważny bo coraz więcej czytam o sarnach. Dzisiaj w naszej lokalnej prasie czytałam, że problem jest nie tyle z jedzeniem bo są dokarmiane ale z wodą.
Nic nie daje wynoszenie im wody bo przy takim mrozie od razu zamarza. Proponują rozbijanie lodu na strumieniach albo jakiś bajorkach w lesie.
Nic nie daje wynoszenie im wody bo przy takim mrozie od razu zamarza. Proponują rozbijanie lodu na strumieniach albo jakiś bajorkach w lesie.
- ewakatarzyna
- Lubi podyskutować
- Posty: 113
- Rejestracja: 2009-12-31, 09:53
Głodne sarny przeskakują ogrodzenie ogrodów i wyjadają wszystko co wystaje spod śniegu - zjedzona młoda sosna, wcześniej inne iglaki, objedzony bluszcz ( chyba mi nigdy nie wyrośnie!), zaschłe kwiaty chryzantemy, w zeszłym roku tulipany (już się martwię, że ani jednego nie zobaczę) a ostatnio pędy gałązek jabłoni. Odwiedza Ogród codziennie!
Chyba są zdeterminowane!
Chyba są zdeterminowane!
Pozdrawiam - Orania
Monikam - miałam dziś podobną sytuację. Niestety koziołek już umierał. Nie wiedziałam co się z nim stało - chwilkę stał na nogach i upadł. Czysty przypadek że go zobaczyłam. Teraz już wiem, że umierał z głodu, a pomóc mu nie mogłam. Strasznie się z tym czuję i nie życzę nikomu by patrzył na taka i każdą inną śmieć zwierzęcia
od tamtego dnia codziennie wynoszę do lasu jedzenie dla saren. Z zaprzyjaźnionego warzywniaka z miasta przywożę jabłka i warzywa, te, które i tak trafiłyby na śmietnik i na własnych plecach w plecaku noszę do lasu. Na drugi dzień nie ma śladu po tym, co zaniosłam.
Nic to, że brnę przez śnieg taki, że zadyszki dostaję. Ważne, że uratuję kilka istnień, bo ilości tego (głownie jabłek) takie, że na pewno nie jedna i nie dwie to zjada.
Wielu z nas mogłoby tak robic, bo w każdym sklepie warzywnym na pewno są owoce i warzywa trafiające do śmietnika, tylko tzreba chciec. Żałuję, że tak późno na to wpadłam.
Nic to, że brnę przez śnieg taki, że zadyszki dostaję. Ważne, że uratuję kilka istnień, bo ilości tego (głownie jabłek) takie, że na pewno nie jedna i nie dwie to zjada.
Wielu z nas mogłoby tak robic, bo w każdym sklepie warzywnym na pewno są owoce i warzywa trafiające do śmietnika, tylko tzreba chciec. Żałuję, że tak późno na to wpadłam.
Monikam ja też tak robię, z tym, że dokupuję również pod koniec dnia chleb z przeceny - i tego chlebka (który w domu podsuszam) idzie najwięcej.
Natomiast, jeśli poza dokarmianiem chcecie zabezpieczyć też drzewka w ogrodzie przed podgryzaniem, to polecam Silvakol środek do bielenia przeciwko obgryzaniu drzew. Preparat zniechęca zwierzynę do podgryzania drzewek
Natomiast, jeśli poza dokarmianiem chcecie zabezpieczyć też drzewka w ogrodzie przed podgryzaniem, to polecam Silvakol środek do bielenia przeciwko obgryzaniu drzew. Preparat zniechęca zwierzynę do podgryzania drzewek
Boże, co za poświęceniemonikam pisze:
od tamtego dnia codziennie* wynoszę do lasu jedzenie dla saren (...) i na własnych plecach w plecaku noszę do lasu. Na drugi dzień nie ma śladu po tym, co zaniosłam.
Gratuluję jednak samozaparcia i tego pomysłu na ratowanie zwierząt.
*| Podkreślenie moje
Przyroda jest lekarzem dla wszystkich chorób.
...........................Hipokrates.......................
...........................Hipokrates.......................
Herbi - żadne poświęcenie. Do miasta i tak jeżdżę, aż tak daleko do lasu nie mam, przy okazji spacer z psem (ale na smyczy, bo on jednak nie jest tak przyjaźnie nastawiony do zwierzyny leśnej - to ten bandyta, co wówczas znalazł koziołka). Za to jaką mam radochę, że wszystko zjadają. Od tamtego dnia również wynoszę im suche pieczywo i obierki z warzyw, nic nie wyrzucam. Nawet to wybiorą, że śladu nie ma.
Kaska- Simeonowa: Tak trzymaj! Cieszę się, że więcej nas takich.
Kaska- Simeonowa: Tak trzymaj! Cieszę się, że więcej nas takich.
Trzeba dokarmiać! W mniejszych miejscowościach lokalne tygodniki powinny uświadamiać społeczność o takich akcjach. Przecież skutki są straszne. Sama pochodzę z małej miejscowości i nikt się takimi sprawami nie interesuje. Znam ludzi mieszkających na wsi , którzy mają gdzieś dokarmianie - a siana, ziemniaków itp. pod dostatkiem.